Dużo ostatnio słychać o pogromcach duchów. Dopiero co gwiazdą nagłówków był
Dan Aykroyd, który
uznał, że porażka ostatniego filmu, kobiecego
"Ghostbusters", to wina reżysera
Paula Feiga, a już głos zabrał
Ivan Reitman.
Reitman, reżyser dwóch oryginalnych filmów o pogromcach i producent nowej wersji, nie postanowił jednak nikogo krytykować. Wręcz przeciwnie. Twórca ma nadzieję na połączenie starego z nowym. Podczas facebookowego czatu z okazji "Ghostbusters Day" reżyser zdradził swoje plany.
Dużo pracujemy nad pomysłem, w którą stronę pójść teraz z pogromcami duchów, powiedział reżyser.
Myślę, że to czego chcieli fani - i ja również - to połączenie obu światów. Uważam za niezręczny fakt, że filmy nie zostały powiązane. Dużo osób miało nam to za złe. Po pierwsze chciałbym więc spiąć wszystko razem. Sporo myśleliśmy też nad franczyzowym potencjałem pogromców duchów, dodał
Reitman.
Historia nie musi przecież rozgrywać się w Nowym Jorku. Może to być gdziekolwiek. Byłoby fajnie zobaczyć koreańskie albo chińskie duchy. Rozmaite kultury mają w swoich tradycjach rzeczy, których ludzie się boją. Podoba mi się pomysł na lokalną grupę pogromców, która jest placówką z siedzibą główną w Nowym Jorku. Co powiecie na to, by
Kristen Wiig i
Melissa McCarthy spotkały się z
Billem Murrayem i
Danem Aykroydem, którzy tym razem - inaczej niż w filmie
Feiga - zagraliby Petera Venkmana i Raya Stantza? A jak się Wam widzą międzynarodowe wersje pogromców duchów? czy pomysł na pojawienie się koreańskich lub chińskich duchów oznacza, że tylko azjatycki kapitał i takaż publiczność mogą ocalić serię?