Do lat sześćdziesiątych kino doskonaliło siebie jako sztukę. Po dojściu do tego miejsca wyraźnie zaczęło się dusić. Musiało się zatrzymać, rozjerzeć się i gdzieś skręcić. Byli tacy, którzy proponowali powrót.
"Osiem i pół" jest dla mnie zwieńczeniem tego okresu. Ostatnim wielkim i jeszcze "czystym" filmem.
Ano niestety. Co prawda czasem jeszcze zdarzają się twórcy, którzy sięgają po symbolikę, niedopowiedzenia, grę montażem, swiatlem, ale niestety wychodzą z tego pretensjonalne buble najczęściej. Lata 60te to ostatnie tego typu filmy. Potem postawiono na oczywistą fabułę i zwyczajne opowiadanie historii bez drugiego dna