to słowa Herberta, które chyba w pełni oddają sens tego filmu. Film poprawny, ukazujący powierzchowną sielankę, pod którą kryją się naszu ukryte uczucia i pragnienia. I choć zarówno tematyka filmu queerowego jak i fabuł osadzonych w kulturach poza europejskich są mi wyjątkowo bliskie, obraz ten nie do końca mnie przenonuje. Piękne zdjęcia, dobra gra aktorów, ale czegoś mi jednak w nim brak. Myślę, że by go w pełni docenić, powinienem pójść właśnie "pod prąd...", poza utarte schematy.