i wolę kiedy Allen przekazuje swoje prawdy życiowe za pomocą inteligentnej komedii i absurdu niż
kiedy wyraźnie naśladuje tego szwedzkiego reżysera. Choć film to z pewnością udany, surowy i ciężki dramat psychologiczny (a jednak z tych poważniejszych Allenów to "Match Point" oraz
"Zbrodnie i wykroczenia" uważam za znacznie lepsze, może dlatego że są bardziej przystępne?)
Mimo wszystko takie wydanie Woddy'ego nie zrobiło na mnie aż takiego wrażenia jak chociażby
Bergmanowska "Jesienna Sonata" czy "Szepty i krzyki".