Takim jednym zdaniem określiłbym ten film. Mi się podobał, podobnie jak "Mała Miss" czy "Labirynt Fauna". Nie nudziłem się ani trochę. Jak już ktoś tutaj określił na tym forum - film dla marzycieli, podpisuje się pod tym. Jeśli wam też spodobały się filmy wymieniony w tytule posta, to zachęcam do obejrzenia "Kobiety w błękitnej wodzie".
Z "Małej Miss" ten film ma to, że ma ten specyficzny humor i podobnie opowiada historię połączenia i współpracy ludzi w dążeniu do określonego celu. Chociaż, że ów cel z początku jest śmieszny i banalny, to jednak sprawia, że ludzie pomagają sobie nawzajem chcąc osiągnąć sukces. W "Małej Miss" mamy przypadek rodziny, w "Kobiecie w błękitnej wodzie" mamy do czynienia z połączeniem współlokatorów jednego z hoteli. Także różnorodność i oryginalność postaci jest podobna do obydwóch tych filmów. Postacie te śmieszą nas swoim stylem życia i zachowaniem. Na przykład w "Małej Miss" mamy dziadka, który został wyrzucony z domu spokojniej starości za niuchanie heroiny i uwielbia oglądać pornole czy wujka Franka, który jest tak beznadziejny, że nawet nie udała mu się próba samobójstwa. Zaś w "Kobiecie w błękitnej wodzie" mamy Reggiego, który ćwiczy tylko jedną stronę cała dla celów naukowych, grupkę przyjaciół, którzy ciągle siedzą, palą skręty i gadają na bezsensowne tematy.
Jeśli chodzi o skojarzenie tego filmu z "Labiryntem Fauna", to sprawa jest prosta - obydwa filmy opowiadają baśń/bajkę, która jest wtopiona w świat realistyczny. Z jednej strony mamy prawdziwe życie, z drugiej mityczne potwory i baśniowe stworki.
Jednak muszę tu przyznać, że trochę mam nie dosyt jeśli chodzi o koniec filmu, spodziewałem się zaskakującej końcówki. "Mała Miss" czy "Labirynt Fauna" mają takie zaskakujące końcówki, zresztą trzeba jeszcze tutaj przyznać jedno, że obydwa filmy są jednak lepsze niż dzieło Shyamalana. Ale myślę, że jednak warto oglądnąć ten film.